I wreszcie dochodzimy do finałowej części mojej wypowiedzi – trochę mi się zeszło, ale uwierzcie mi, że początek roku był u mnie dosyć intensywny. Kontynuując wątek podjęty w poprzednich częściach (z którymi możecie zapoznać się TU i TU) chciałbym wreszcie odnieść się do podstawowej kwestii, jaką jest nastawienie Amerykanów do posiadania broni.
Mieszkańcy USA po prostu uwielbiają posiadać broń – można tę sytuację analizować na wiele sposobów, ale ostatecznie należy powrócić do tego jednego, podstawowego wniosku. Bo przecież znikąd nie bierze się tak duży popyt na broń palną różnych typów. Ogromna rzesza amerykańskiego społeczeństwa (zwłaszcza w tradycyjnych, „republikańskich” stanach takich jak: Texas, Montana, Arkansas, Alabama, Alaska) uważa posiadanie broni za styl życia. Co więcej, przyzwyczajeni do tego faktu od dziecka (a konkretnie to nawet „od dziada pradziada”) nie wyobrażają sobie możliwości ograniczenia ich praw w tym względzie. Już teraz w reakcji na intencję administracji Obamy do ograniczenia prawa do posiadania na własne potrzeby karabinów maszynowych, kilka ugrupowań zapowiedziało, że będzie samodzielnie drukowało broń w technologii druku 3D (nie będzie to wytrzymała broń, ale zawsze coś).
Każdy kto choć trochę strzelał wie, że to jest naprawdę niezły fun, poczucie siły. Wielu facetom na pewno rosną penisy (przynajmniej mentalnie) gdy mają w rękach dużą spluwę. Nie mówiąc już o tym, że prawie każdy facet (kobiety dotyczy to w mniejszym względzie) chciał kiedyś być bohaterskim żołnierzem, policjantem (jest to zupełnie naturalne, bo wbudowane podświadomie w naszą naturę genetycznie, mężczyzna-wojownik, broni kobiety i dziecka). No to Amerykanie organizują sobie namiastkę czegoś takiego zakupując broń i ucząc się nią posługiwać. Czasami jest tak, że rzeczywiście trzeba mieć broń, bo okolica jest niebezpieczna (i mężczyzna z gun’em, lub kobieta ze spluwą naprawdę muszą ją mieć, żeby się obronić), ale w przeważającej mierze posiada się ją z pobudek psychologicznych a nie realnego zagrożenia.
Z europejskiego (a konkretnie z polskiego) punktu widzenia ten pęd ku posiadaniu broni (i to w takich ilościach) jest absurdalny, ale z drugiej strony wychowaliśmy się w innej kulturze i mamy inne doświadczenia w tym względzie. Trzeba uczciwie dodać, że Amerykanie są na pewno dużo bardziej uświadomieni od nas w kwestii należytego obchodzenia się z bronią, jej zabezpieczania, konserwacji (trudno, żeby było inaczej gdy mają jej na składzie ponad 300 mln sztuk :) ). Nie zmienia to jednak faktu, że rzeczywistość w której dzisiaj żyją uległa znacznej zmianie a prawo do posiadania broni pewnemu wypaczeniu.
Jak to jest, że w wielu krajach na świecie gdzie prawo do posiadania broni jest także stosunkowo liberalne (np. Kanada) nie dochodzi do takich tragedii jak w Stanach? Tutaj odeślę czytelnika do filmu „Zabawy z bronią” Michaela Moore’a, gdzie autor w interesujący sposób tłumaczy, że Amerykanie są w przeważającej mierze społeczeństwem bardzo gwałtownym (violent). Wspominałem wcześniej, że zupełnie naturalna jest potrzeba „brania sprawy w swoje ręce”, samodzielnego zwalczania zła. Choć to drugie sformułowanie brzmi jak duże uproszczenie to Amerykanie często tak rozumują (patrz: „Axis of Evil” – na oznaczenie Korei Płn., Iraku i Iranu). Jeżeli pojawiają się konkretne problemy, trzeba je w konkretny i prosty sposób rozwiązać. Stąd np. bierze się prosty argument: Jest niebezpieczny facet z bronią to jakiś inny „dobry facet” z bronią musi go zastrzelić – musi uratować innych. Amerykanie bardzo lubią być bohaterami a jak wygląda bohater bez broni? Marnie to say the least.
To wszystko oczywiście nie tłumaczy skąd masakry, ale jest istotną przyczyną tak szerokiego dostępu do broni – zbyt szerokiego i zbyt łatwego, ale i na to Amerykanie mają argument.
Koronna mantra powtarzana przez amerykańską prawicę, przywołana zresztą w tytule tego artykułu: „Guns don’t kill people, people kill people”, czyli sama broń niewinna, bo znalazła się w rękach „złego człowieka”, gdyby „dobry człowiek” miał broń to by zrobił wiele dobrego (np. pozabijał tych złych co używają broń do złych celów). Jest to dosyć uproszczony pogląd na świat, momentami tak prosty, że aż prostacki – pozwala Amerykanom zasypać wątpliwości dotyczące zbyt liberalnego prawa, które umożliwia dostęp do broni dla osób niepowołanych ku temu (dzieci, chorych psychicznie). No bo przecież prawo jest najlepsze z możliwych – wolność dostępu broni dla każdego. Nie nasza wina, że ktoś „zły” nienależycie korzysta z wolności.
Ja będę utrzymywał, że to jednak wina amerykańskiego społeczeństwa, że takie masakry mają miejsce. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dostęp do broni nadal był liberalny, ale podlegał ograniczeniom. Skorzystam tu z pięknego przykładu, który przywołał Mariusz Max Kolonko w jednym ze swoich reportaży z USA na YT, chcąc zapewne udowodnić że jest drugie dno jeżeli chodzi o ocenę prawa Amerykanów do posiadania broni. Jeżeli możemy na podstawie tej wypowiedzi jakieś dno odnaleźć to chyba tylko w ogólnej ocenie tego argumentu i siłach intelektualnych Mariusza Maxa, który nie potrafi wytrzymać argumentacji 10-latka. Poniżej filmik:
Odnosząc się do argumentów liczbowych, które podał Pan Mariusz odsyłam do artykułu „Gun politics” na Wikipedii, który kompleksowo omawia problematykę posiadania broni vs. poziom bezpieczeństwa. Są tam zaprezentowane różne podejścia i badania naukowe – Pan Mariusz podał dane, które podpierają jego tezę. Jak wspomniałem wcześniej – ja raczej uważam, że globalnie ilość posiadanej broni w rękach zwykłych obywateli ani nie sprzyja ani nie ogranicza przestępczości, ale Pan Mariusz może uważać inaczej. Pozwolę sobie jednak zatrzymać się na „przykładzie z życia”, który został przywołany na końcu wypowiedzi.
O kurcze, dlaczego o tym nie pomyślałem? Przecież nie możemy zakazać broni z uwagi na masakry, bo w konsekwencji musielibyśmy zakazać samochodów, bo w wyniku ich działań ludzie też giną. Co tam, że samochód służy przede wszystkim do przemieszczania się a broń palna do wyrządzania krzywdy drugiej osobie, ale porównanie w punkt. Ludzie umierają w wypadkach, ludzie umierają w strzelaninach, ale przecież gdyby w obu sytuacjach byli „dobrzy ludzie”, to by się nic nie stało. Zostawiając na boku fakt, że w przeciwieństwie do samochodu broń służy wyłącznie do wyrządzania szkód to chciałbym zwrócić uwagę czytelnika, że pomimo tego że samochód w założeniu jest dużo mniej zabójczym narzędziem niż np. karabin maszynowy, to jednak każdy obywatel chcąc go użyć musi posiadać prawo jazdy i być zarejestrowanym kierowcą!! W Stanach tego wymogu wobec posiadacza broni nie ma. Czyli szaleńca za kierownicę nie wpuścimy, ale broń mu sprzedamy w okolicznym Wal-Marcie.
Może jest jakiś piękny przykład z kupowaniem gruszek w sklepie vs. zamawianiem ich przez internet, którym Mariusz Max chciałby odeprzeć mój argument, ale wydaje mi się, że Amerykanie powinni zrozumieć, że to co dzieje się u nich to nie jest sytuacja, którą zasypie się prostymi rozwiązaniami i utartymi sloganami.
Nie jest w moim uczuciu rozwiązaniem wzajemne wystrzeliwanie się „dobrych” i „złych” posiadaczy broni (jak postulują organizacje związane z NRA), tylko raczej ograniczenie sytuacji, w których niepowołana do tego osoba broń posiada. Nie od dziś wiemy, że zasada „oko za oko, ząb za ząb” nie jest najmądrzejszym rozwiązaniem prawodawczym, choć na pewno dosyć łatwym do zrozumienia.
Podsumowanie:
I wreszcie długo oczekiwane podsumowanie mojego zdania odnośnie prawa do posiadania broni w Stanach:
Nie jestem za całkowitym zakazem do posiadania broni – takie prawo byłoby nierealne do wprowadzenia i łamałoby amerykański porządek społeczny (byłoby to tak efektywne jak wprowadzenie prohibicji).
Jestem zwolennikiem zasady „My home is my castle” – każdy obywatel ma prawno bronić się do skutku przed napaścią w swoim własnym domu korzystając z dostępnych ku temu narzędzi.
Uważam, że dostęp do broni powinien być całkowicie licencjonowany – uczciwa osoba, działająca zgodnie z prawem nie może się w żaden sposób obawiać konsekwencji takiej rejestracji.
Dostęp do broni maszynowej dla zwykłych obywateli powinien być całkowicie zakazany – nie ma rozsądnego powodu, żeby ktoś dla obrony własnej powinien posiadać broń całkowicie ofensywną.
Powinno się stworzyć katalog typów dozwolonej broni, która jest wystarczająca do obrony lub polowań.
Państwo i stany powinny edukować społeczeństwo w dziedzinie zagrożeń jakie niesie są za sobą posiadanie broni a zwłaszcza jak jest ona niebezpieczna gdy w domu są dzieci.
Należałoby poskromić działania organizacji lobbystycznych promujących posiadanie broni – nie działają w interesie społeczeństwa tylko we własnym oraz firm produkujących broń.
I wreszcie, byłoby dobrze gdyby Amerykanie zrozumieli, że coraz więcej broni wcale nie oznacza bardziej bezpiecznego kraju. Jest raczej odwrotnie.
To tyle ode mnie.
Pozdro
Capo


