Tak się jakoś składa, że jak ostatnio mam ochotę pisać o Legii, to tylko z uwagi na negatywne wydarzenia z nią związane. Niestety. Ale od razu uspokoję Cię czytelniku – nie będę się rozpisywał o ostatnim przegranym meczu z Borussią. Porażka ta, w pełni zasłużona, była spodziewana. To co martwi jednak to jej rozmiar. Liczyłem po cichu na gola, przeliczyłem się. Zakładałem skromne 0:3, to dostaliśmy w dwójnasób. I nawet fakt nie bycia najgorszą drużyną tej edycji po pierwszej rundzie nie osładza tej katastrofy (no bo z czego tu się cieszyć?). Trener Hasi zapewne całkowicie zasłużenie jest już „na wylocie” i naprawdę nie mam za bardzo argumentów w ręku aby go bronić (a nawet kilka rąk pełnych argumentów za jego wyrzuceniem), niemniej jednak także i sposób w jaki go zwolniono dowodzi generalnej tezy, którą przyjdzie mi tu przedstawić – Legia nie ma profesjonalnego systemu zarządzania jakością sportową na najwyższym poziomie!
Ktoś może powiedzieć, że transfery to loteria. Raz się uda, raz się nie uda. Czasami piłkarz łatwo wejdzie do zespołu (Nikolic), czasami potrzebuje sporo czasu aby w nowej drużynie znaleźć swoje miejsce (Lewczuk) a czasami jest kompletnym niewypałem (Ojamaa). Taka kolej piłkarskiego losu, że nie zawsze wyjdzie to, co sobie zamierzyliśmy (niepiłkarskiego zresztą też). Czy można coś na to poradzić? Można. Na tym właśnie polega rozwinięty i profesjonalny skauting, który polega na długotrwałym poszukiwaniu, przyglądaniu się i analizowaniu potencjalnych piłkarzy do zespołu. Ktoś może powiedzieć: No jasne, ale przecież nawet jak sobie wypatrzysz zawodnika idealnego to on ci do klubu nie będzie chciał przejść albo nie będzie cię na niego stać. Oczywiście. Tylko, że właśnie dlatego skauting mniejszych klubów (takich jak Legia w skali europejskiej) musi być wyspecjalizowany – penetrować te obszary, w których może znaleźć potencjalnych piłkarzy. Z pewnością nie jest to zadanie łatwe, wymaga posiadania grupy fachowców i lat konsekwentnych działań. Czy Legia ma taki zespół? Trudno powiedzieć. Z jednej strony mamy w ostatnich latach kilka bardzo dobrych transferów (Nikolic, Pazdan, Duda, Guilherme) a z drugiej trochę niewypałów (Masłowski, Ojamaa, Piech, cała plejada graczy egzotycznych jak na nasze warunki: Arruabarena, Helio Pinto, Bruno Mezenga) i trochę piłkarzy, którzy po prostu dobrze wprowadzili się do zespołu, bez żadnych fajerwerków w którąkolwiek stronę (najlepszym przykładem jest Prijovic). Czy to dobry bilans działania skautingu? Powiedzmy, że może być, choć biorąc pod uwagę jakimi budżetami Legia dysponuje to oczekiwałoby się nieco więcej. Ale tutaj generalnie dochodzimy do zasadniczej sprawy – to nie skauting gra na boisku tylko piłkarze. A kto odpowiada za ich przygotowanie? Trener. Przejdźmy więc do tego jak Legia dobierała sobie ostatnio trenerów.
Jan Urban wielki piłkarzem był (trzy gole wbite Realowi piechotą nie chodzą). Czy był wielkim trenerem? Raczej nie, bo po prostu nie miał kiedy nim zostać. Trenował drużyny młodzieżowe Osasuny Pampeluna i dano mu szanse poprowadzenia czołowych polskich drużyn, to z niej skorzystał. Dostał dobrą drużynę na start, to było mu łatwiej. Wprowadził kilka dobrych rzeczy (nastawił Legie ofensywnie, dawał szansę młodym zawodnikom), zdobył mistrzostwo, ale na dłuższą metę zaczął mieć trudności. Z mojego punktu widzenia zabrakło mu po prostu doświadczenia. Jego dalsze losy to potwierdzają – w Osasunie pożegnano się z nim szybko, w Poznaniu po pierwszych sukcesach przyszedł smutny koniec. Gra na najwyższym poziomie wymaga także trenera na najwyższym poziomie. Podobne historie dotyczą Skorży, Michniewicza. Trenerów bardzo zdolnych i dobrych, którzy są nierówni. Dlaczego? Bo, jak sądzę, brakuje im doświadczenia.
Wróćmy jednak do Legii. Po trenerze Urbanie nastał trener Berg. Z dużym doświadczeniem? Bynajmniej. Najbardziej imponował tym, że grał kiedyś u Alexa Fergussona. Jako doświadczony obrońca znacząco poprawił Legię defensywnie. Strzelać gole już umiała, bo ją trener Urban tego nauczył, to i w cuglach wygrała mistrzostwo. Grała świetnie na początek kolejnej rundy, ale potem przyszła katastrofa z Celtikiem, oddanie Radovica, nie znalezienie wartościowego następcy (pozdrawiam skauting) i wszystko się posypało. A trener zaczął mieć problem z formą fizyczną zawodników oraz nieumiejętnością tworzenia akcji ofensywnych. Zbrzydła nam ta Legia wtedy strasznie i z tego marazmu nie może się podnieść do dziś. Dopóki wszystko szło dobrze trener był ok, gdy na horyzoncie pojawiły się trudności zabrakło mu umiejętności żeby coś zmienić. W efekcie w Legii pojawił się doświadczony fachowiec – Stanisław Czerczesow. Dostał zadanie i je wykonał. Legia nadal nie grała pięknie, ale i trener wszedł z marszu, w połowie sezonu, zarządził tym co miał i zrealizował postawiony przed nim cel. Co miał trener Czerczesow, czego nie mieli poprzednicy? Doświadczenie.
Jego ściągnięcie byłoby dowodem na to, że myślenie o zarządzaniu sportowym w Legii się zmienia, że zamiast oryginalnych myśli pojawia się trzeźwa ocena sytuacji. Niestety, zatrudnienie trenera Hasiego temu przeczy. Oczywiście, odejście trenera Czerczesowa to coś na co Legia raczej nie mogła mieć wpływu. Trener dostał świetną ofertę ze swojej federacji, a Legia nie była skłonna wydać dużej kasy na zawodników, których ściągnięcie zachęciłoby trenera do zostania (sam deklarował, że awans do LM zdobędzie jak dostanie zawodników). Nie mógł wiedzieć, że Legia będzie miała tak korzystną ścieżkę awansu, ale trudno przesądzać czy miałoby to dla niego jakieś znaczenie. Taki przywilej profesjonalisty. Kogo jednak Legia mianowała jego następcą? Besnika Hasiego, który prowadził Anderlecht w LM jako były zawodnik tego klubu, zdobył z nim mistrzostwo, a potem nastąpiła degrengolada i został z niego wyrzucony. Dodać trzeba, że był kolegą z boiska dyrektora sportowego Legii, Michała Żewłakowa. Czy ta historia nie brzmi Ci podobnie, Drogi Czytelniku? Bo jak dla mnie to trener Urban i trener Hasi mogliby się napić wspólnie dobrej whisky i puścić oko do przygotowującego drinki Michała Żewłakowa.
Legia Warszawa najwyraźniej nadal nie zrozumiała, że poszukiwanie trenera powinno być poprzedzone takimi samymi przygotowaniami jak zakup dobrego piłkarza. Że trener jest gwarantem stabilnej pracy i rozwoju wartości graczy, za których zapłaciło się niemałe pieniądze. M.in. dlatego powinien być to doświadczony fachowiec, który z niejednego pieca chleb już jadł, a nie czyjś kumpel albo postać z plakatu piłkarskiego, do którego władze klubu mogą wzdychać oddając się fantazjom na miarę finału LM (w którym akurat Berg nie zagrał). Chciałoby się liczyć na to, że takiego fachowca Legia będzie poszukiwała poprzez staranny research, rozmowy o filozofii prowadzenia drużyny i planie jej rozwoju na najbliższe sezony (tak żeby nie być zdziwionym, że trener Czerczesow uważa koncepcję rozwoju szkółki za niewartą jego czasu). I wreszcie, żeby mieć opcje i nie musieć szukać nerwowo. A jeżeli jesteśmy już do tego przymuszeni to żeby brać raczej tego bez chwilowego blichtru LM, a raczej takiego co to na niejednej przyboiskowej ławce tyłek wygrzał. I tak zupełnie na marginesie dodam, że przecież ostatnio z powrotem do Piasta wrócił trener Latal. Czy nie lepiej było jego „na szybko” zatrudnić jako następcę Stanisława? Widać przykurzony nieco splendor wicemistrza Europy był bledszy niż dobrego znajomka Michała Żewłakowa.
I tu dochodzimy do finalnej kwestii – uważam, że Legia ma słabego dyrektora sportowego. Michał Żewłakow pełni w Legii bardzo ważną funkcję, kluczową w każdym klubie piłkarskim. To on ma dbać o jakość sportową poprzez właściwie działający system skautingu, szkolenia i doboru wykonawców objętej strategii. Niestety, większość działań Legii w tej dziedzinie wygląda jak studium różnorodnych przypadków. W efekcie pion sportowy to jedyny obszar w Legii, którego nie mogę nazwać w pełni profesjonalnym, co szokuje jeżeli widzi się jak wiele Legia osiągnęła w innych obszarach. Zawodzi jednak w tym najistotniejszym. Trudno jednak liczyć na profesjonalizm w tej dziedzinie, jeżeli zadania powierza się osobie zrekrutowanej na podstawie dwóch kryteriów: związków z klubem i długoletniej zagranicznej kariery piłkarskiej... Szybkie zwolnienie trenera Hasiego to kolejny kamyczek do tego ogródka. Nieważne, że słuszne. Ważne, że pokazuje kolejny raz brak właściwego podejścia do tematu.
Czas na pełen profesjonalizm Legio, najwyższy czas...






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz