Swój drugi post na blogu chciałem poświęcić zupełnie innej kwestii (tekst o sumo będzie musiał poczekać : ) ), ale jedno wydarzenie zbulwersowało mnie dzisiaj na tyle, że zdecydowałem się je opisać.
Otóż, Pan Minister Sportu, Adam Giersz, jako kolejny człowiek związany z polskim sportem, postanowił wziąć udział w następnej odsłonie serialu pt. "Zabierzmy Euro Ukrainie, bo jesteśmy tacy zajebiści, że sami zorganizujemy je najlepiej". W tym odcinku zajęto się kwestią organizacji ćwierćfinałów. Artykuł traktujący o tej wypowiedzi i reakcji strony ukraińskiej poniżej:
Ukraina oburzona słowami polskiego ministra
Oczywiście nie Pan Minister pierwszy (i niestety pewnie nie ostatni) w podobny sposób traktuje naszego partnera. Pamiętamy przecież Grzegorza Latę, który w niecały tydzień po wyborze na prezesa PZPN, snuł mocarstwowe plany organizacji Euro wraz z Niemcami (co w pewnym stopniu zmieszało samych niedoszłych organizatorów), a potem w ekspresowym tempie musiał się z tego wycofywać i przepraszać.
Wiadomo że fajnie byłoby organizować Euro w 6 a nie tylko 4 miastach (zwłaszcza, że zarówno w przypadku Chorzowa, jak i Krakowa o wygląd stadionów nie należałoby się martwić), ale ,jakby nie było, do rywalizacji o europejski czempionat startowaliśmy jako równorzędny partner Ukrainy i to przede wszystkim nasi wschodni sąsiedzi ciągnęli cały kram w kierunku upragnionego zwycięstwa. Gdyby nie szef ukraińskiego związku, Grigorij Surkis, a zarazem jeden z członków komitetu wykonawczego UEFA, to pewnie znowu pocałowalibyśmy klamkę drzwi do wielkiego futbolu.
Niestety, oszołomienie własnymi sukcesami i przekonanie o własnej wyższości nad stroną ukraińską (nawet jeżeli momentami uzasadnione) sprawiają, że zamieniamy się czasami w pyszałków i buraków i stawiamy Ukraińców w tak samo niemiłej sytuacji w jakiej my byśmy się znaleźli, gdyby naszymi partnerami byliby, np. Niemcy. Jestem przekonany, że w krótkim czasie okazałoby się, że: za wolno budujemy stadiony, nasza infrastruktura jest śmiechu warta, urzędnicy i procedury są w ogóle nie przygotowane, o PZPN-ie nawet nie wspominając. Wydaje mi się jednak, że Niemcy nie byliby wobec nas tak surowi i potrafiliby wykazać się zrozumieniem i taktem, którego ewidentnie brakuje Nam w stosunkach z Ukrainą.
No cóż, dopóki UEFA ostatecznie nie rozstrzygnie które miasta będą organizowały turniej to możemy się spodziewać jeszcze kilku wyskoków tego typu, w wykonaniu naszych notabli, którzy już przebierają nóżkami na myśl o tym, że "Ukraina się potknie, a my skorzystamy" ("Hi hi hi, ale z nas cwaniaczki"). Zapominamy jednak, że ten mechanizm w zamyśle nie temu ma służyć aby kogoś dobić i kogoś nagrodzić, ale żeby zmobilizować jednego z partnerów (nigdy za wiele podkreślania tego słowa) do podgonienia i dalszej, wytężonej pracy. Jak na razie Ukraińcy regularnie się na nas zawodzą i pod coraz większym znakiem zapytania stoi hasło "jednoczenia dwóch narodów" skoro jedna strona ciągle sprawia wrażenie jakby czekała na wpadkę drugiej.
Reasumując, faux pas, Panie Ministrze. Korzystając z terminologii piłkarskiej, "czerwień dla tego Pana".
Pozdro
Capo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz