sobota, 27 sierpnia 2016

Kilka słów o Legii

Byłem na Ł3 na meczu z Dundalk. Poszedłem, żeby obejrzeć „historyczne pięczętowanie awansu” i...cierpiałem. Od momentu strzelenia gola przez Dundalk siedziałem bardziej niż stałem (nie siedząc w okolicach „żylety” mogłem sobie pozwolić na takie nieróbstwo :) ). Ciężko było na to patrzeć i ciężko było zmusić się do entuzjazmu i kibicowania. W momencie, w którym Hlousek wypadł za drugą żółtą kartkę miałem już przed oczami naprawdę czarne scenariusze, a końcowe minuty upływały mi na rozmyślaniu o jak najszybszym zakończeniu tych męczarni. Legia grała po prostu słabo, tak jak nas zresztą ostatnio przyzwyczaiła. Chwała Kuchemu za to, że jedną akcją potrafił sprawić, że wszyscy wyszliśmy ze stadionu z podniesionymi głowami. Nie będę chyba jednak odosobniony w stwierdzeniu, że nie tak wyobrażałem sobie ten awans, i że nigdy bym nie przypuszczał, że będziemy wszyscy raczej przybici myśląc o grze Legii w fazie grupowej LM.

I w tym miejscu mógłbym postawić kropkę przyłączając się do szerokiego chóru defetystów, narzekaczy, czarnowidzów i, nazwijmy je po imieniu, osób Legii nieżyczliwych. Obserwując jednak ten zalew „analiz”, ostrzeżeń, prześmiewczych memów, żarcików, docinków, min zatroskanych i „życzliwych” komentarzy, mam ochotę powiedzieć głośne STOP. Niestety, jest to kolejny przykład, który obnaża naszą narodową przywarę przechodzenia od skrajności w skrajność. Ewidentnie nie jest możliwe przebywanie w obszarze szarości pomiędzy radością z awansu a trzeźwą oceną szans Legii. My musimy dojechać się zawczasu i zupełnie ucieka w tym wszystkim to co jest najistotniejsze i co w sumie właśnie przechodzi bokiem niezauważone – Legia przełamała fatum „nieosiągalnej” Ligi Mistrzów.

Jej awans był efektem długotrwałej, sumiennej, kilkuletniej (!!!) pracy w tym kierunku. Nie awansowała dzięki pieniądzom bogatego szejka czy innego Abramowicza, nie zadłużyła się na setki milionów złotych a jej fart w losowaniu też nie był przypadkowy – rozstawienie wywalczyła na boisku przez ostatnie kilka sezonów grając w Lidze Europy. I tu pozwolę sobie odpowiedzieć wszystkim ligowym trollom i zawistnikom – Legia od kilku sezonów robi to na co Was nie stać i sportowo, i organizacyjnie. Jestem bliski stwierdzenia, że ten awans wynika może bardziej z owej sprawności zarządczej niż z jakości sportowej, ale ostatecznie jest to tym bardziej zarzut wobec innych polskich klubów, które twierdzą, że piłkarsko są od Legii lepsze. Jeżeli tak jest w istocie, to chyba już rozumiecie, że współczesny futbol klubowy to przede wszystkim gra pieniędzy i wiedzy (sportowej, zarządczej, finansowej) i gdy tego braknie to sukces sportowy jest tylko chwilowy.

Legia stworzyła zespół, który nie gra pięknie, ale stale realizuje swoje cele. Przypomnę – prezesi założyli na stulecie zdobycie mistrzostwa, pucharu i awans do LM. Wszystkie te cele zostały zrealizowane a budżet jest najwyższy w historii. Legii należą się brawa, a dostaje w przeważającej mierze pojazdy, narzekania i prześmiewcze komentarze. Jasne, każdy kibic może powiedzieć, że „nie za taką Legię zdzierał gardło” i że „Legia która odpadła z Celitikiem była lepsza od obecnej” – i pewnie ma rację! Nie ma to jednak teraz żadnego znaczenia, bo tamtej Legii już nie ma, jest tu i teraz. Jest nowy trener, są nowi zawodnicy, którzy nie są w pełni zgrani z całym zespołem i którego najlepsi gracze nie mieli odpowiedniego odpoczynku po poprzednim sezonie. Oczywiście, że Legia gra słabo, ale czy nie możemy przyjąć, że może być po prostu lepiej? Czy naszą metodą powinno być tylko narzekanie i pretensje? Sukces jest w dzisiejszych czasach ciężki do osiągnięcia – zwłaszcza w piłce i zwłaszcza wtedy gdy zaczyna się na peryferiach światowego futbolu. Dajmy sobie się nim nacieszyć. Narzekanie prowadzi donikąd a Legia nie ma w LM nic do stracenia – może być tylko lepiej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz