piątek, 29 lipca 2011

Sumo

Tak, ten dzień musiał wcześniej czy później nadejść, bo już od dawna przymierzałem się do napisania tekstu o tym wspaniałym japońskim sporcie. Zainteresowanie tematem wywołały we mnie dawno temu (jeszcze w czasach podstawówki) transmisje z turniejów sumo na Eurosporcie. A co to były za pojedynki!! Akebono vs Musashimaru, Musashimaru vs. Asoshoryu, Takanohana vs. Akebono. No a w bliższych czasach cała seria zwycięstw Asoshoryu - świetnego technika walki w dohyo (gliniany okręg, z którego wypchnięcie lub dotknięcie go ręką, nie mówiąc o całkowitym upadku, skutkuje przegranym pojedynkiem).




Pamiętam nie raz jak oglądałem wieczorami kolejne pojedynki turnieju wyczekując na swoich ulubionych zapaśników. Zawsze najbardziej kibicowałem Musashimaru, olbrzymiemu Hawajczykowi, który zdobył tytuł Yokozuny, czyli "wielkiego mistrza". Zabawne było to, że pomimo swojej ogromnej postury, nie zawsze wychodził zwycięsko z pojedynków, ustępując pola mniejszym, ale za to zwinniejszym rywalom. Upadek Musashimaru z dohyo - to był dopiero widok! :) Zawsze współczułem ludziom w pierwszych rzędach, którzy pewnie zapłacili kupę kasy za to, żeby Musashimaru spadł na nich z wysokości 1,5 metra :).




Oprócz walk całkiem interesujące były wszystkie obrzędy "wokół" niej, wywodzące się z shintoistycznej tradycji, czyli "taniec z łukiem" na zakończenie każdego dnia walk, rytualne podnoszenie na zmianę obu nóg i uderzanie o podłoże w celu odpędzenia złych duchów, czy sypanie na dohyo soli. Jednym słowem niezła wkręta. :) Natomiast zawsze mnie bardzo bawiło jak po każdej walce, sędzia (ubrany w strój kapłana shinto) podchodził do wygranego, krzyczał jakieś formuły i podawał mistrzowi na tacy kopertę z kasą za wygraną walkę : ) - Tradycja, tradycją, ale jakby to powiedział Janusz Wójcik "Kasa, misiu, kasa". :) Zawodnik "błogosławił" sobie najczęściej ten "datek" i zgarniał kasę z tacy. :)




To co jednak najbardziej przyciąga wszystkich fanów tego sportu to walki "wielkich mistrzów", czyli wschodniego i zachodniego yokozuny, które elektryzują widzów każdego z sześciu rozgrywanych rokrocznie turniejów. Sama walka najczęściej trwa chwilę, ale czasami zdarzają się sytuację gdzie dwóch zapaśników zmaga się ze sobą przez prawie całą minutę!!




Obecnie oblicze japońskiego sumo się zmienia. W ciągu ostatniej dekady o obrazie tej dyscypliny decydowali zapaśnicy z Hawajów (Akebono, Musashimaru) czy Mongolii (Asashoryu). W tej chwili coraz częściej w zawodach walczą Europejczycy (Rosjanie, Gruzini, Polacy) i Amerykanie. Sumo otwiera się, niczym dawniej angielska piłka na europejski sposób grania. Powinno to przynieść jedynie dobre rezultaty dla dalszego rozwoju tej wspaniałej dyscypliny.


Na koniec link do notki o sumo na Wiki KLIKNIJ MNIE!

oraz kompilacja walk Asashoryu:



Enjoy! ;)
Pozdro
Capo

niedziela, 17 lipca 2011

Karuzela transferowa

Niedziela jeszcze trwa, więc kilka słów o Barcelonie. Jak co roku o tej porze dużo dzieje się na rynku transferowym. W tym roku także Barcelona przyłącza się do wielu "wyścigów" o gorące nazwiska tego lata.

Mnie osobiście zawsze najbardziej interesuje to czy uda się zatrzymać wszystkich zawodników obecnego składu a dopiero potem czy dojdą jakieś znane "nazwiska". Cieszy mnie, że na razie nikt nie podbiera Nam np. Thiago Alcantary, który bardzo dobrze zaprezentował się ostatnio w młodzieżówce.

Męcząca robi się już saga z Fabregasem. Doceniam jego talent i podejrzewam, że mógłby świetnie zgrać się ze swoimi przyjaciółmi z La Masii i kolegami z reprezentacji, ale sumy które krążą wokół tego transferu i całe zamieszanie jest jak dla mnie trochę niewarte zachodu. Uważam, że powinno się poczekać jeszcze sezon, dwa , gdy jego kontrakt będzie zbliżał się ku końcowi i wtedy zaoferować mu godziwą kasę i rozliczyć się z Arsenalem zgodnie z jego rynkową wartością. Obecne sumy rzędu 55 baniek uważam za mocno zawyżone.

Już dużo bardziej wolałbym wydać te pieniądze na Alexisa Sancheza, który może grać zarówno w ataku, jak i pomocy, stwarzając Pepowi większe pole do manewru. Trzeba jednak pamiętać, że równocześnie należałoby sprzedać lub wypożyczyć Bojana - przy tej ilości ofensywnych graczy zaliczyłby pewnie kolejny sezon na ławce. A szkoda by było, gdyby jego talent miał się bezpowrotnie zmarnować z uwagi na mocny skład Barcy.

Poza tym wszystkim, jak co roku, martwi mnie brak inwestycji w solidnego zmiennika dla Daniego Alvesa. Jest dzikiem i nie potrzebuje konkurenta do składu, ale dobry zmiennik, który mógłby odciążyć go w końcówce sezonu byłby jak najbardziej pożądany. Może zarząd coś jeszcze z tym zrobi?

To tyle jeżeli chodzi o rozkminkę transferową.
Pozdrawiam
Capo

Mikołajkowe impresje

Ostatni wyjazd na Mazury, choć krótki, obfitował w tyle ciekawych wydarzeń (tudzież niebanalnych "akcji" ;) ), że ciężko byłoby mi je przedstawić w formie schematycznej relacji "punkt po punkcie".

Pozwolę sobie więc podzielić się z Wami pewną ogólną refleksją na temat naszej "Krainy tysiąca jezior" w formie luźno powiązanych impresji (choć w przypadku tego bloga trafniej byłoby powiedzieć "przypadkowych rozkminek" ;) ), które zostały mi po tym wyjeździe.

Nie byłoby Mazur bez podróży a ta niejedno ma do zaoferowania. Wspólna droga ze znajomymi samochodem, który już w trakcie jazdy zdobywa nową twarz jako "Imprezowóz", "Rumunowóz", "Balangowóz", "Imprezowa Rakieta", "Doweyko 500", "MercTedes" itd., przez tak barwne miejscowości jak "Konopki Młode" (niedaleko są "Konopki Stare" - te drugie pewnie dla old school'owców ;) ), "Wąglik", "Trzonki", "Łupki", "Kwik" - każda nazwa to otwarte zaproszenie do wspaniałych wakacji :) ("Stary, w te wakacje byłem w Trzonkach - niezły odjazd!- A byłeś w Wągliku? Wąglik też jest spoko, kumpel był tam na Erazmusie" :) "W Kwiku jest pewnie dużo fajnych świń, he he he" ;) itp.)

Ktoś zapodaje muzę na głośnik - do wyboru następujące płyty: (uwaga!) "Muza" :), "Dobre Bity" :) (zawsze się jakieś znajdą), "Klasyki" (każdy posiada najczęściej własną definicję słowa "klasyka"), "Hity" :), "Impreza" (niech wymierzy sobie karną blachę od Stacha ten kto nigdy nie wypalił lub nie widział tak oznaczonej płyty :) ). Może też być np. po prostu płyta "Mazury". A jak się nie podoba to włączamy Radio Eska, bo "DJ Jankes jest zajebisty!" (No rachel!! ;) ).

Po drodze piwka, które wywołują zrozumiałą zazdrość u kierowcy i powodują konieczność czasowych postojów w rytm komend: "Siku8", "Siku5", "SajQ3", "Es-KayOne". W tym momencie lepiej się już naprawdę zatrzymać, bo przy Siku0,5 może być za późno.

No ale jedziemy dalej i jesteśmy na miejscu. Zajebiste jeziorko, pomost jest, "nie wolno się kąpać" a w wypożyczalni sprzętu wodnego sprzedają browary. Szybkie zamoczenie nóg na pomoście z browarem - żyć nie umierać.

W ośrodku śniadanko - dwie parówki, dżem na spodku, herbata społem i zupa mleczna w garze - klimat jest. Ale dosyć zamuły, idziemy obadać kurort.

Wszyscy zawinęli już do portu, trzeba oszamać sielawkę albo szczawiową, rundka w cymbergaja i dajemy na imprezę. Kilku typów z Węgorzewa poprzebieranych "na Warszawiaka" kręci się przy wejściu do Nautilusa. Jakiś typ na selekcji wyłapuje małolaty, bo "It's Friday, Biatch!!!!" a w środku impreza. Wbijamy do środka na parkiet, trochę sportowych klimatów wokół, dwie panny odpierdalają jakiś spazmatyczny taniec indora, ktoś gra w karty w rogu. I wtedy właśnie "I tot to majself - What the fuck??!!".

Zapodajemy do DJ'a, żeby dał jakiś lepszy bicik. "10 zeta"...Viva la fiesta, viva los DJ's po prostu..No ale impreza trwa, ktoś koło mnie "rzuca kością", jakiś koleżka tańczy z jedną ręką w kieszeni i kręci tyłkiem niczym Bartek Obuchowicz a wokół słyszę "It's Friday beee-otch!!!". Jest dobrze, ale wtedy wyłączają muzę i mówią dobranoc. Lipsztyk, ale idziemy na pomost i jest spoko!

Przebitka do domu. Po drodze wymiana spojrzeń z "ochroniarzem-łańcuchowym" (o co Panu chodzi Panie Bijacz? ;) ), jakiś whiskacz z typkami w ośrodku, partyjka w Heroesa i uderzamy w kimono.

Rano słoneczko, plaża, opalanie na pomoście. Woda idealnie lodowata. Przychodzi Król-Ropuch miejscowego kąpieliska i przyprowadza bandę małolatów, którzy skaczą co chwila do wody i ochlapują opalających się. Przygodni znajomi na pomoście, międzynarodowe towarzystwo, gołe klaty, "przystojni mężczyźni w krawatach, piękne kobiety, w pięknych tutaj toaletach, ale nie będzie" kolejnego dnia na Mazurach : (Trzeba się zawijać. Wspólny kompocik u Malajkata, pizza którą wieźli prosto z Włoch dla nas i ostatnia wspólna posiadówka w porcie. Trzeba wyruszać..

Żegnajcie Mikołajki..Musimy to powtórzyć! -No rejczel!!!!! : )

P.S.: It's Friday Bijacz!!!!

niedziela, 3 lipca 2011

Barca Dream Team

Zgodnie ze świecką tradycją, czas na niedzielny wpis na temat Barcy. A dzisiaj chciałbym porozkminiać trochę kwestię idealnego składu Barcelony.
Taki Barca Dream Team. Jak przy każdym tego typu zestawieniu trudno o obiektywizm, bo każdy ma swoich ulubionych piłkarzy, preferencje i poddaje się różnorakim wpływom i zdaniu wielu osób. Ja nie będę się pod tym względem wyróżniał. Nie ukrywam, że kwestię dream team'u przegadałem trochę z bratem, który trochę dłużej ode mnie kibicuje Barcelonie i na bieżąco śledził np. grę "złotej jedenastki" Cruyff'a. Stąd z jego zdaniem także się liczyłem. Od razu ujawni się także, że w przeważającej mierze o sile mojej jedenastki stanowią gracze z aktualnego składu, ale nie mam w tej materii większych wyrzutów sumienia, gdyż obecna drużyna jest być może jedną z najlepszych ekip w historii futbolu. Dziwnym byłoby raczej, gdyby Ci piłkarze nie znaleźli się w tym zestawieniu.

Barca, jako jedna z najlepszych europejskich drużyn w historii, na przestrzeni lat miała wielu znakomitych graczy w swoim składzie i większość z nich niestety nie zmieści się w moim zestawieniu. O niektórych z nich warto jednak wspomnieć, co zamierzam uczynić poniżej.


Przy okazji muszę też jednoznacznie zadeklarować, że mój wybór ogranicza się do piłkarzy z ostatnich 20 lat historii klubu. Takim piłkarzom jak Kubala, czy wspomnianemu wcześniej Cruyff'owi, za same zasługi dla klubu, miejsce w najlepszej jedenastce należałyby się bez dwóch zdań. Wolałem skupić się jednak na stworzeniu jedenastki, którą oglądałem na żywo. Wybierałem piłkarzy, których talent znam i jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, że nadawaliby się do "idealnej drużyny".

Nie będę bowiem ukrywał, że trudno byłoby mi jednoznacznie stwierdzić, że taki Kubala czy Cesar Rodriguez mogliby grać na równym poziomie z Messim czy Ronaldinho. W swoich czasach byli Bogami, ale obecnie piłka wygląda zupełnie inaczej, jest szybsza, bardziej taktyczna, piłkarze są bardziej zawzięci i poddawani większym przeciążeniom fizycznym. Nie wiem czy Cruyff byłby w stanie czarować w stylu lat 70ych przez 90 minut, mając na plecach np. Terry'ego, Maldiniego czy grającego na granicy faulu Marco Materazziego. Zresztą już w finale MŚ'74, bardzo agresywnie broniący Berti Vogts wytrącił Cruyffa z równowagi pozbawiając Oranje wymarzonego złota - obecnie nie byłoby mu łatwiej.

Przy wyborze ustawienia nie miałem większych rozterek - "klasyczne" barcelońskie 4-3-3 wspaniale oddaje ofensywny charakter tego zespołu. Ale dość już wprowadzeń, spójrzmy na opis jedenastki.


Bramkarze:

Mój wybór padł na Andoniego Zubizarettę. Wbrew pozorom nie był to prosty wybór, bo długo zastanawiałem się czy nie postawić w bramce Victora Valdesa (ostatecznie umieszczam go na ławce). Wbrew ciągle utrzymującym się, obiegowym opiniom, jakoby był bramkarzem specjalizującym się we wpadkach, uważam że prezentuje obecnie najwyższy europejski poziom, czego dowiódł w ostatniej rundzie będąc niekiedy ostatnią instancją ratującą drużynę przed utratą gola. Zubizaretta wygrał ostatecznie miejsce w "jedenastce marzeń" za równą i pewną postawę na tej pozycji w latach, gdy gra Barcy nie charakteryzowała się zbytnią konsekwencją w obronie i nie imponowała Europie skuteczną grą defensywną na całym boisku.
Bramka - Zubizaretta
Rezerwa - Valdes


Obrońcy:
W tej formacji z jednej strony miałem zbytnią obfitość świetnych piłkarzy na środku obrony i zbyt mało na skrzydłach. Po chwilowym zastanowieniu w centrum defensywy umieściłem Puyol'a i Koeman'a. Pierwszego za serce, zawziętość, nieustępliwość i wspaniałe cechy przywódcze, pozwalające trzymać w ryzach obronę i kierować grą całej formacji. Cieszy mnie bardzo, że pod jego okiem rozwija się wspaniale Gerard Pique, który ma wszelkie predyspozycje aby już niedługo przerosnąć swojego mistrza, ale póki co musi ustąpić miejsca w pierwszej "jedenastce" znakomitemu weteranowi, Ronaldowi Koeman'owi, którego atomowe strzały stały się postrachem bramkarzy w całej Europie i przyniosły Barcelonie upragniony, pierwszy w historii, Puchar Mistrzów. Drugim rezerwowym mianowałbym Rafę Marquez'a, który tworzył z Puyolem niesamowity duet za czasów Franka Rijkaarda.


Z prawej strony sprawa jest jasna - Dani Alves jest bezapelacyjnie naszym najlepszym prawym obrońcą, który rządzi niepodzielnie prawą stroną boiska, współpracując z ofensywą i przykładając się do obrony. Zmiennikiem dla niego mógłby być ewentualnie Juliano Belletti, strzelec zwycięskiego gola w finale LM na Stade de France w 2006 r. Zastanawiałem się także nad Ferrerem, ale przyznaję, że nie jestem w stanie do końca ocenić jego klasy. Z lewej strony sprawa się trochę komplikuje, gdyż obaj gracze prezentują dla mnie podobny poziom. Wybierając pomiędzy Giovanni Van Bronckhorstem a Eric'iem Abidalem stawiam na Gio, Abidala pozostawiając sobie w odwodzie.

Obrona - Gio, Koeman, Puyol, Alves
Rezerwa - Abidal, Pique, Marquez, Belletti/Ferrer


Pomocnicy:

I tu dochodzimy do formacji, które od zawsze pełne były znakomitych graczy (co doskonale obrazuje zamiłowanie dawnych włodarzy Barcy do hurtowego sprowadzania świetnych graczy ofensywnych i żałowania grosza na defensorów. Zmieniło się to dopiero za czasów Joana Laporty).

Wybór dwóch spośród trzech graczy jest prosty - Xavi to chyba najlepszy rozgrywający w historii Barcelony, który przy pomocy swoich umiejętności oraz "oczu kameleona" (określenie brytyjskiego komentatora) nieustannie szuka "wolnych przestrzeni i kolegów wychodzących na pozycję". Na nasze szczęście prawie zawsze mu się to udaje. Dzielnie sekunduje mu w tym zadaniu Andres Iniesta, który tak bardzo lubi podawać, że nawet gdy powinien strzelać to szuka kolegi. Na szczęście zapomniał o tej skłonności w pamiętnym, półfinałowym meczu z Chelsea :)

O ostatnie wolne miejsce rywalizują giganci - Portugalczyk Deco oraz obecny mentor drużyny i prekursor zabójczych, kilkudziesięciometrowych podań, Josep Guardiola. Pierwszy z nich zawsze imponował walką w środku pola i znakomitym wspieraniem zarówno ofensywnych jak i defensywnych akcji drużyny. Drugi jest z kolei uosobieniem stylu gry Barcelony i graczem, który walnie przyczynił się do jej sukcesów w latach dziewięćdziesiątych. Każdy trener wziąłby zapewne obu i rotował nimi przez cały sezon, dając im wciąż grać na zmianę. Ja także skorzystałbym z tego rozwiązania, ale palmę pierwszeństwa przyznaję Guardioli - jak wspaniale byłoby zobaczyć jak współpracuje na boisku ze swoimi dwoma asami :)

Coś za dużo tu jednak ofensywnych piłkarzy, więc oprócz Deco na ławce muszą się także znaleźć Sergi Busquets oraz Edmilson, którzy piękną techniczną grę połączyliby z grą obronną.

Pomoc - Guardiola, Xavi, Iniesta
Rezerwa - Deco, Edmilson, Busquets


Napastnicy:
Tutaj problem bogactwa jest tak ewidentny, że aż przyprawia o ból głowy i prawdziwe wyrzuty sumienia, gdy zdajemy sobie sprawę, że z kogoś trzeba będzie jednak zrezygnować. Jednakże Ci którzy ostatecznie znaleźli się w mojej wymarzonej jedenastce reprezentują najwyższy poziom futbolu i zasiadają na głównych miejscach na piłkarskim Olimpie.

Pierwszym Bogiem jest miłościwie Nam panujący Leo Messi. Piłkarz, który pewnie podąża w kierunku pobicia wszelkich rekordów (na czele z klasyfikacją najlepszych strzelców Barcelony w historii - jest obecnie na 3im miejscu a ma dopiero 24 lata!!). Dwukrotny laureat Złotej Piłki, dwukrotny zwycięzca LM (gole strzelone w obu finałach!!). Wszystko jest jasne.
Drugim herosem ataku jest Ronaldinho, którego przyjście w 2003 roku zwiastowało renesans gry Barcy. Tak jak wiele dobrego można powiedzieć o Leo Messim to jedno trzeba uczciwie powiedzieć o Ronaldinho - gdy był w formie, żadna obrona nie była w stanie go powstrzymać. Gdy chciał i forma mu na to pozwalała, potrafił w pojedynkę rozbroić obronę rywala. Prawdziwy crack, dzik, wymiatacz, geniusz, nazwij go jak chcesz, ale gdy trzeba było, brał odpowiedzialność na siebie i powodował, że niekiedy obserwowałem jego wyczyny "na popielniczkę" (czyli z buzią otwartą z oszołomienia ;) ).

Wymienieni wcześniej Panowie w mojej jedenastce graliby na skrzydłach (odpowiednio Messi na prawym, Ronaldinho na lewym), natomiast w środku zagrałby Romario. Fenomenalny napastnik drużyny Cruyffa, który w puch rozbił niejedną obronę. Znakomity ciąg na bramkę, umiejętność przedzierania się przez obronę i świetny strzał. Jedyny zawodnik, którego mógłbym do niego porównać to Ronaldo, ale on sam wykreślił się z listy kandydatów, odchodząc po jednym sezonie do Interu (choć zaiste wyborny był to sezon).

Lista rezerwowych zawodników mogłaby być bardzo długa, ale wolałem skupić się na kilku kluczowych graczach, którzy podobnie jak wymieniona trójka, wnosili niemierzalną jakość do gry całej drużyny. W odwodzie chciałbym mieć Hristo Stoichkova, w pełni oddanego drużynie a zarazem znakomitego strzelca. Wziąłbym także Samuela Eto'o, który dochodził do całej masy sytuacji by co najmniej połowę zmarnować, ale który równocześnie wbijał ponad dwadzieścia goli co sezon i potrafił się świetnie odnaleźć w meczach o stawkę (po jednym golu w obu finałach LM robi wrażenie). Nie wyobrażam sobie sukcesów Barcy w ostatnich latach bez jego udziału.
Ostatnim kandydatem jest Rivaldo, niekwestionowana gwiazda Barcelony z końcówki lat 90ych. Gracz o nieprzeciętnych umiejętnościach i zdolności do wbijania bramek, niekiedy przepięknej urody (pamiętna przewrotka z Valencią :)).

Opisywany wcześniej problem bogactwa powoduje, że nawet na ławce rezerwowych nie zmieścili się gracze takiego formatu jak Patrick Kluivert czy Luis Enrique, niekwestionowani liderzy drużyny w latach 90ych i strzelcy wielu ważnych bramek. Fakt nie wybrania ich do składu pokazuje tylko jak wielką drużyną Barca stała się się w przeciągu ostatnich kilku lat.

Atak - Messi, Romario, Ronaldinho
Rezerwa - Stoichkov, Eto'o, Rivaldo

Podsumowując, pierwsza jedenastka mojego Dream Team'u Barcy wyglądałaby następująco:

Zubizaretta - Gio, Koeman, Puyol, Alves - Guardiola, Xavi, Iniesta - Messi, Romario, Ronaldinho

A zmiennikami byliby:

Valdes - Abidal, Pique, Marquez, Belletti - Deco, Busquets, Edmilson - Stoichkov, Eto'o, Rivaldo

Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca mojego wywodu. Mam nadzieję, że czas który musieliście poświęcić na przeczytanie tego tekstu nie okazał się być czasem straconym ;).


Na koniec wypada mi zadać tylko jedno pytanie: A jak wyglądałby Wasz Dream Team Barcy? ;)

Pozdrawiam
Capo