Tak, ten dzień musiał wcześniej czy później nadejść, bo już od dawna przymierzałem się do napisania tekstu o tym wspaniałym japońskim sporcie. Zainteresowanie tematem wywołały we mnie dawno temu (jeszcze w czasach podstawówki) transmisje z turniejów sumo na Eurosporcie. A co to były za pojedynki!! Akebono vs Musashimaru, Musashimaru vs. Asoshoryu, Takanohana vs. Akebono. No a w bliższych czasach cała seria zwycięstw Asoshoryu - świetnego technika walki w dohyo (gliniany okręg, z którego wypchnięcie lub dotknięcie go ręką, nie mówiąc o całkowitym upadku, skutkuje przegranym pojedynkiem).
Pamiętam nie raz jak oglądałem wieczorami kolejne pojedynki turnieju wyczekując na swoich ulubionych zapaśników. Zawsze najbardziej kibicowałem Musashimaru, olbrzymiemu Hawajczykowi, który zdobył tytuł Yokozuny, czyli "wielkiego mistrza". Zabawne było to, że pomimo swojej ogromnej postury, nie zawsze wychodził zwycięsko z pojedynków, ustępując pola mniejszym, ale za to zwinniejszym rywalom. Upadek Musashimaru z dohyo - to był dopiero widok! :) Zawsze współczułem ludziom w pierwszych rzędach, którzy pewnie zapłacili kupę kasy za to, żeby Musashimaru spadł na nich z wysokości 1,5 metra :).
Oprócz walk całkiem interesujące były wszystkie obrzędy "wokół" niej, wywodzące się z shintoistycznej tradycji, czyli "taniec z łukiem" na zakończenie każdego dnia walk, rytualne podnoszenie na zmianę obu nóg i uderzanie o podłoże w celu odpędzenia złych duchów, czy sypanie na dohyo soli. Jednym słowem niezła wkręta. :) Natomiast zawsze mnie bardzo bawiło jak po każdej walce, sędzia (ubrany w strój kapłana shinto) podchodził do wygranego, krzyczał jakieś formuły i podawał mistrzowi na tacy kopertę z kasą za wygraną walkę : ) - Tradycja, tradycją, ale jakby to powiedział Janusz Wójcik "Kasa, misiu, kasa". :) Zawodnik "błogosławił" sobie najczęściej ten "datek" i zgarniał kasę z tacy. :)
To co jednak najbardziej przyciąga wszystkich fanów tego sportu to walki "wielkich mistrzów", czyli wschodniego i zachodniego yokozuny, które elektryzują widzów każdego z sześciu rozgrywanych rokrocznie turniejów. Sama walka najczęściej trwa chwilę, ale czasami zdarzają się sytuację gdzie dwóch zapaśników zmaga się ze sobą przez prawie całą minutę!!
Obecnie oblicze japońskiego sumo się zmienia. W ciągu ostatniej dekady o obrazie tej dyscypliny decydowali zapaśnicy z Hawajów (Akebono, Musashimaru) czy Mongolii (Asashoryu). W tej chwili coraz częściej w zawodach walczą Europejczycy (Rosjanie, Gruzini, Polacy) i Amerykanie. Sumo otwiera się, niczym dawniej angielska piłka na europejski sposób grania. Powinno to przynieść jedynie dobre rezultaty dla dalszego rozwoju tej wspaniałej dyscypliny.
Na koniec link do notki o sumo na Wiki KLIKNIJ MNIE!
oraz kompilacja walk Asashoryu:
Enjoy! ;)
Pozdro
Capo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz